Jan Kowalski to jeden z najbardziej uznanych kolekcjonerów monet w Polsce. Jego fascynacja numizmatyką trwa już ponad 40 lat, a jego kolekcja zawiera unikalne egzemplarze, które przyciągają uwagę kolekcjonerów z całego świata. Spotkaliśmy się z Janem w jego warszawskim mieszkaniu, gdzie opowiedział nam o początkach swojej pasji, najcenniejszych eksponatach i przyszłości kolekcjonerstwa w erze cyfrowej.

Panie Janie, jak zaczęła się Pana przygoda z numizmatyką?

To dość zabawna historia. Wszystko zaczęło się, gdy miałem 12 lat. Mój dziadek, który był marynarzem, przywiózł mi z podróży kilka zagranicznych monet. Pamiętam jak dziś - była wśród nich srebrna moneta z Ameryki Południowej i stary szeląg z Gdańska. Te monety zrobiły na mnie ogromne wrażenie, bo każda z nich niosła ze sobą fragment historii, kawałek innego świata.

Później, na lokalnym pchilim targu, kupiłem za drobne mój pierwszy katalog numizmatyczny. To był stary, przedwojenny egzemplarz, ale otworzył przede mną całkowicie nowy świat. Nagle zdałem sobie sprawę, że każda moneta to nie tylko kawałek metalu, ale świadectwo czasów, w których powstała - kryzysów, prosperity, zmian politycznych...

W liceum już aktywnie uczestniczyłem w spotkaniach lokalnego koła numizmatycznego, a później, na studiach ekonomicznych, zacząłem traktować moje hobby bardziej poważnie, łącząc je z wiedzą akademicką o historii gospodarczej.

Jakie są najcenniejsze egzemplarze w Pańskiej kolekcji?

Mam kilka eksponatów, które szczególnie cenię, choć ich wartość nie zawsze mierzy się tylko ceną rynkową. Niewątpliwie najcenniejszym finansowo elementem kolekcji jest 100 dukatów Zygmunta III Wazy z 1621 roku. To niezwykle rzadka moneta, wybita z okazji zwycięstwa pod Chocimiem. Na świecie zachowało się tylko kilkanaście egzemplarzy.

Bardzo cenię też kompletną kolekcję dukatów gdańskich z XVII wieku. Zbierałem je ponad 25 lat i myślę, że to jedna z najbardziej kompletnych kolekcji tego typu w prywatnych rękach w Polsce.

Ale osobiście największą wartość sentymentalną ma dla mnie srebrny talar Jana III Sobieskiego z 1683 roku, który dostałem od mojego mentora, profesora Adamskiego, tuż przed jego śmiercią. To nie tylko wspaniały przykład polskiego mennictwa, ale też pamiątka po człowieku, który nauczył mnie, jak patrzeć na monety z prawdziwym zrozumieniem.

Najważniejsze monety w kolekcji Jana Kowalskiego:

  • 100 dukatów Zygmunta III Wazy (1621)
  • Kompletna kolekcja dukatów gdańskich (XVII w.)
  • Talar Jana III Sobieskiego (1683)
  • Augustdor Augusta III Sasa (1753)
  • Srebrny denar Bolesława Chrobrego (ok. 1000 r.)

Co jest dla Pana najważniejsze w kolekcjonowaniu monet?

Myślę, że to przede wszystkim możliwość fizycznego kontaktu z historią. Kiedy trzymam w dłoni monetę sprzed kilkuset lat, czuję niesamowitą więź z przeszłością. Ta moneta przechodziła z rąk do rąk, mogła należeć do kupca, szlachcica, czy nawet króla. Wyobrażam sobie, jakie transakcje były nią dokonywane, jakie historie mogłaby opowiedzieć.

Ważny jest też aspekt badawczy. Każda moneta to zagadka - trzeba poznać jej pochodzenie, kontekst historyczny, ocenić jej autentyczność, stan zachowania. To jest jak detektywistyczna praca, która nigdy się nie kończy, bo zawsze można dowiedzieć się czegoś nowego.

No i oczywiście - społeczność. Dzięki numizmatyce poznałem wielu fascynujących ludzi z całego świata. To bardzo różnorodne środowisko - od profesorów historii po rzemieślników, od nastolatków po emerytów. Łączy nas wszystkich ta sama pasja, która przełamuje bariery wieku, wykształcenia czy narodowości.

Czy widzi Pan zmianę w podejściu do kolekcjonerstwa monet na przestrzeni lat?

Zdecydowanie tak. Kiedy zaczynałem swoją przygodę z numizmatyką w latach 70., było to hobby dość hermetyczne. Informacje były trudno dostępne, a wymiany odbywały się głównie lokalnie, na spotkaniach kolekcjonerskich czy targach. Dziś, dzięki internetowi, mamy dostęp do niezliczonych zasobów wiedzy, a monety można kupować na aukcjach online z całego świata.

Z jednej strony to wspaniałe - kolekcjonowanie jest bardziej demokratyczne, łatwiej zacząć. Z drugiej - widzę, że zmienia się motywacja. Kiedyś dominowała czysta pasja i głód wiedzy, dziś wielu nowych kolekcjonerów traktuje monety bardziej jako inwestycję, lokatę kapitału. Nie mówię, że to źle, ale obawiam się, że czasem zatraca się ten pierwotny wymiar kolekcjonerstwa jako przygody intelektualnej.

Martwi mnie też proliferacja fałszerstw. Dzięki nowym technologiom fałszerze są coraz sprawniejsi, a internet ułatwia wprowadzanie podrobionych egzemplarzy na rynek. Dlatego tak ważna jest edukacja i kontakt z doświadczonymi kolekcjonerami, którzy mogą ostrzec przed pułapkami.

Co by Pan doradził osobom, które chcą rozpocząć przygodę z numizmatyką?

Przede wszystkim - zacznijcie od wiedzy, nie od zakupów. Kupcie dobre katalogi, czytajcie specjalistyczne publikacje, dołączcie do forów numizmatycznych. Nie spieszcie się z wydawaniem pieniędzy na drogie egzemplarze. Lepiej na początku zbudować solidny fundament wiedzy.

Po drugie - znajdźcie swoją niszę. Numizmatyka to ogromne pole i nikt nie jest w stanie być ekspertem od wszystkiego. Może Was zainteresują monety z konkretnego okresu historycznego, z określonego regionu, o szczególnej tematyce? Specjalizacja pozwala zgłębić temat dogłębnie i często odkryć rzeczy, których inni nie zauważyli.

Trzecia rada - dołączcie do społeczności. Znajdźcie lokalne kluby numizmatyczne, uczęszczajcie na spotkania, rozmawiajcie z doświadczonymi kolekcjonerami. To bezcenne źródło wiedzy, której nie znajdziecie w książkach.

I wreszcie - pamiętajcie, że najważniejsza jest pasja. Zbierajcie to, co Was naprawdę fascynuje, a nie to, co wydaje się być opłacalną inwestycją. Prawdziwa wartość kolekcji tkwi w radości, jaką daje jej tworzenie.

W każdej monecie zaklęta jest opowieść o ludziach, czasach i wydarzeniach. Naszym zadaniem jako kolekcjonerów jest nie tylko zbierać te małe dzieła sztuki, ale też odczytywać i przekazywać historie, które ze sobą niosą.

— Jan Kowalski

Jak widzi Pan przyszłość kolekcjonerstwa w erze cyfrowej?

To bardzo ciekawe pytanie. Z jednej strony, technologia wprowadziła ogromne zmiany w sposobie, w jaki kolekcjonujemy. Mamy dostęp do globalnego rynku, możemy korzystać z zaawansowanych metod badawczych, jak spektrometria czy tomografia komputerowa, aby analizować monety.

Z drugiej strony, pojawia się trend kolekcjonowania całkowicie cyfrowych obiektów, jak NFT (Non-Fungible Tokens). To nowa forma kolekcjonerstwa, która redefiniuje samo pojęcie "posiadania". Przyznam, że obserwuję to z zaciekawieniem, choć osobiście preferuję namacalny kontakt z historycznym przedmiotem.

Myślę, że w przyszłości będziemy świadkami ciekawej syntezy - fizyczne kolekcje będą wzbogacane o cyfrowe elementy. Wyobrażam sobie aplikacje rozszerzonej rzeczywistości, które pokażą historię monety, gdy skierujemy na nią smartfon, albo globalne rejestry oparte na blockchain, które będą śledziły proweniencję najcenniejszych egzemplarzy.

Jedno jest pewne - ludzka potrzeba kolekcjonowania jest starsza niż pisana historia i nie zniknie w erze cyfrowej. Zmieni formę, ale esencja pozostanie ta sama - pragnienie posiadania i obcowania z czymś wyjątkowym.

Na koniec, czy ma Pan jakieś marzenie związane z Pańską kolekcją?

Od lat marzę o odnalezieniu złotej 100-dukatówki Władysława IV z 1644 roku, znanej tylko z zapisów historycznych. Trudno powiedzieć, czy jakikolwiek egzemplarz przetrwał do naszych czasów, ale kto wie - może gdzieś w zapomnianej szkatułce czeka na odkrycie?

Ale tak naprawdę, moim największym marzeniem jest, by moja kolekcja służyła innym również po mojej śmierci. Dlatego pracuję nad szczegółowym katalogiem i rozważam przekazanie części zbiorów do muzeum. Chciałbym, żeby te małe metalowe krążki nadal opowiadały swoje historie kolejnym pokoleniom.

Dziękujemy Panu Janowi za fascynującą rozmowę i możliwość zajrzenia w świat prawdziwego pasjonata numizmatyki. Jego entuzjazm i wiedza są dowodem na to, że kolekcjonerstwo to znacznie więcej niż tylko zbieranie przedmiotów - to podróż przez historię, kultury i ludzkie dzieje zapisane w metalowych krążkach.